czwartek, 26 listopada 2015

5. The Dream

*beep*
- Jasna cholera! Która jest godzina... - spojrzałam na zegarek i moim oczom ukazała się 4 nad ranem. Kto śmie budzić mnie o tej godzinie...
Od: Chaz
                  " Awaria jest w szkole od wczoraj. Zapomniałem Ci wczoraj powiedzieć. Przepraszam piękna ;) "

Świetnie wyczucie czasu Chaz... Każda dziewczyna uśmiechnęłaby się, gdyby ktoś ją tak nazwał, ale tak nie było w moim przypadku, bo zupełnie ktoś inny zaprzątał mi głowę. Niestety, pomimo moich starań nie udało mi się już zasnąć. Ubrałam szybko czarne rurki oraz szarą bluzę z kapturem i zeszłam do kuchni. Ale nadal było za wcześnie, żebym mogła cokolwiek zjeść, więc wypiłam tylko herbatę. Wzięłam klucze w kieszeń i po prostu wyszłam z domu kierując się w stronę centrum, nagle przed oczami pojawiła się pusta czerń....
Szłam, szłam i szłam cały czas prosto, już prawie doszłam do centrum, kiedy zauważyłam nieznaną mi uliczkę. Niepewnie w nią skręciłam, wyglądała na opustoszałą, tak jakby nikt tu nie był od wieków. Widać było, że nikt normalny tamtędy nie spaceruje, faktycznie nie było na niej, ani w domach żywej duszy. Byłam tam tylko ja, a przynajmniej taką miałam nadzieję. Z każdym kolejnym krokiem bałam się coraz bardziej, byłam już tak daleko, kiedy się obróciłam  nie mogłam już nawet zobaczyć początku dróżki. Chciałam wracać, ale coś pchało mnie ciągle do przodu i to było zdecydowanie silniejsze ode mnie. Nie zastanawiając się, jakby automatycznie skręciłam w lewo, co było głupotą, ponieważ był to las, ale nie wycofałam się. Szłam dalej, coraz głębiej, ku mojemu zdziwieniu znalazłam koniec ścieżki, a razem z nią ogromną polanę pośrodku, której stało ogromne drzewo. Całą polanę otaczał gęsty las. Nie chciałam wracać, nie chciałam stamtąd uciekać. Podeszłam do drzewa i wspięłam się na nie. Usiadłam i badałam, każde miejsce z osobna, aż pouczułam pod poduszkami palców pewną nierówność. Zabrałam rękę i ujrzałam wyryte inicjały. Przez chwile poczułam ukłucie  w sercu, jakby mogły napływ strachu spowodowany tym, że jednak nie byłam tutaj sama. Zaczęłam się tak gorączkowo rozglądać, że straciłam równowagę. Usłyszałam tylko czyjś głos: ,, Ciekawska" i nie widząc twarzy, wiedziałam do kogo należał....
***
- Siostro ! Ona się budzi ! - usłyszałam zapłakany głos, ale jednocześnie emitujący małą radością. Otwierając powoli oczy, przyzwyczaiłam je do światła i biały kolor na ścianach. Stały nad moim łóżkiem trzy osoby: mama, pielęgniarka i lekarz . Chwila... Co? Jak to ?!
- Spokojnie... Na początek...
-Halo Rose. - ktoś pomachał mi ręką  na co się skrzywiłam lekko, bo wytrącił mnie z zamyśle, ale zareagowałam słysząc moje imię.
- Jak się pani czuje? - spytał lekarz
- Dobrze- zaśmiałam się trochę ironicznie, ale zaraz się poprawiłam- znaczy boli mnie trochę głowa, ale nie jest źle.
- W takim razie dobrze. Pamiętasz ile masz lat ?
- 16 lat - odpowiedziałam i po raz pierwszy spojrzałam na młodego, bardzo przystojnego lekarza.
- Wyglądasz na starszą- mruknął, ale i tak uslyszałam co wywołało u mnie niekontrolowany rumieniec, aż było mi głupio.
- Co pani pamięta z dzisiejszego dnia ?
- Pamiętam, że wstałam dość wcześnie, chyba około 4, ubrałam się i wyszłam z domu na spacer i... to tyle- właśnie uświadomiłam sobie, że to był jeden wielki sen, a mimo to nadal mam w głowie taki realistyczny obraz, aż ciężko w to uwierzyć...
- Dobrze, czyli niewiele pani pamięta- zaśmiał się cicho, co spowowdowało u mnie kolejną falę gorąca wędrującą na policzki - ale może pamiętasz co czułaś?
- Widziałam tylko czarny obraz, może lekki ból głowy ...
- Dobrze, dziękuję. Jeśli było to jednorazowe to prawdopodobnie nic wielkiego, wina stresu i zmęczenia. Będziesz mogła dzisiaj pod wieczór opuścić szpital, potrzebuje jeszcze paru badań. - doktor John uśmiechnął się i opuścił salę zastanawiając mnie w rozanieleniu na jego widok...
- Kochanie cieszę się, że nic Ci nie jest ! Martwiłam się córeczko- mama podeszła tuląc mnie do siebie. Przyznam trochę mi tego brakowało ostatnimi czasy, ostatnio jest taka zapracowana...
- Mamuś kocham Cię, ale dusisz mnie - zaśmiałam się, na co ona mi zawtórowała.
- No dobrze. Ubierz się skarbie, wstań pomogę Ci.

Razem z mamą poszłam zrobić wszystkie potrzebne badania. Dowiedziałyśmy się, że po odbiór wyników dopiero za trzy tygodnie... achhh ta nasza pomocna służba zdrowia...
Nareszcie poczułam ulgę, kiedy wyszłyśmy poza budynek szpitala, gdzie mogłam odetchnąć świeżym powietrzem, a nie szpitalnymi pokojami. Dopiero teraz postanowiłam spojrzeć na godzinę, 22.20. Długo to zeszło wszystko ...
- Chaz się o Ciebie martwił- mama nagle zaczęła rozmowę, której z jakiegoś powodu wolałam nie poruszać, wiem, że zależało jej na tym, abym była z Chazem, bardzo go lubiła, ale kiedy o nim myślałam, porównywałam go z pewną osobą... Nigdy jemu nie dorówna ...
***
- Mamo jestem zmęczona, nie chce już kolacji . Chciałabym iść spać .
- ... dobrze kochanie. Dobranoc .
 Na łóżku leżał mój zeszyt, który nie  dawno przeznaczyłam na wiersze, był trochę pogięty i lekko przykurzony... Nie rozumiem dlaczego, ale otworzyłam go i zostałam więcej niż ostatnio. W środku była karteczka  na niej napis:
                        " SPRÓBUJ W DRUGĄ STRONĘ ;) "
I tak o to moje zdziwienie osiągnęło najwyższy szczyt...
________________________________________________
WIEM, ZABIJECIE MNIE :c. BARDZO BARDZO PRZEPRASZAM WAS KOCHANI ZA TAK DŁUGĄ NIEOBECNOŚĆ ALE CAŁY CZAS SZKOŁA I SZKOŁA I JESTEM WYKOŃCZONA :(. UDAŁO MI SIĘ NAPISAĆ ROZDZIAŁ JUŻ MAM NADZIEJĘ ŻE BĘDZIE WAM SIE PODOBAŁ <3. JESZCZE RAZ PRZEPRASZAM !!!! ... I PRACUJE NAD NASTEPNYM ! <3 :3

poniedziałek, 14 września 2015

4. Poetry

Cały wieczór upłynął bardzo miło. Szczególnie dla mojej mamy, bo nie pamiętam kiedy ostatni raz mogła się spotkać z jakąś jej koleżanką. Mama Chaza trochę mnie wypytywała o szkołę co czasem było trochę irytujące, ale widać, że to miła kobieta. Kiedy Chaz z jego mamą już poszli, zdecydowałam się pomóc mamie w sprzątaniu. Trochę pozmywałam, starłam ze stołu no i przy okazji ubrudziłam moją sukienkę... Tak więc poszłam się przebrać w leginsy, czarny top i założyłam a to szarą bluzę z kapturem, a brudną sukienkę zaniosłam do kosza na brudy. Modliłam się w duchu, aby odprała się ta sukienka, bo jest moją ulubioną.
- Kochanie, może pójdziesz już spać ? Jest późno.- nie dowierzam co ona w ogóle mówi
- Mamo jest dopiero 19!
- Ale idziesz jutro do szkoły
- Mamo ! Nawet małe dzieci kładą się spać po dobranocce a ty mi każesz przed ?! Gdzie ta sprawiedliwość?!- zaśmiałam się a mama mi zawtórowała. - Idę się przejść, lepiej mi to zrobi na sen - podeszłam do mamy i ucałowałam ją, na co ona tylko machła ręką i poszla do kuchni.
Szłam, szłam i szłam czekając, żeby zobaczyć gdzie tym razem mnie moje nogi powiodą i nie zdziwiłam się kiedy przed moimi oczami ukazał się wielki znak "Caffee" . Miałam ochotę na gorącą czekoladę więc znów ją zamówiłam i usiadłam na moim stałym miejscu. Chłopak, który stał za ladą i przyjmował moje zamówienie stwierdził, że muszę być wielbicielką gorącej czekolady, nic mu nie odpowiedziałam, ale żeby on tylko wiedział po co ja tutaj przychodzę...Tak, ten chłopak mnie intryguje i jest jak jedna wielka zagadka, którą mam zamiar rozwiązać, a przynajmniej będę próbowała.
Był marzec a na dworze było z dnia na dzień coraz cieplej i widnej. Kocham wakacje i z utęsknieniem na nie czekam, ale przede mną jeszcze 3 miesiące szkoły. Chociaż pewnie szybko zleci i wreszcie będę mogła się znów opalać i może nawet chodzić na dyskoteki. Każdy traktuje mnie tutaj jak równą sobie, nikt mnie nie poniża ani nie smuci. Jestem zadowolona z tej dużej zmiany i niczego nie żałuję.
Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk dzwonka oznajaczący, że ktoś właśnie wszedł do kafejki. Podniosła swój wzrok wyżej i nie porzałowałam tej decyzji. Moim oczom ukazał się nieznajomy chłopak, ten sam z którym widuję się tutaj codziennie. Prawdopodobnie wygląda to trochę zabawnie, kiedy tak siedzimy i spoglądamy na siebie ale żadne  z nas nie ma odwagi podejść do drugiego lub po prostu nie chce. Siedząc spoglądałam na niego i próbowałam rozszyfrować o czym można tak ciężko myśleć każdego dnia. I mogę wnioskować, że to nie było dla niego nic miłego. Zapisywał coś w jakimś zeszycie, byłam strasznie ciekawa więc skorzystałam z okazji, kiedy chłopaka nie było i bardziej nachyliłam się w stronę jego stolika i kątek oka zobaczyłam napis "wiersze", moje zdziwienie było ogromne bo on sam nie wygląda na chłopaka, który pisałby poezję.
*beeeeep* Mama: ,, Wróć już do domu, chciałam z tobą porozmawiać"
Po otrzymaniu tego sms'a od mamy zaniepokoiłam się i szybko ruszyłam do wyjścia, słysząc jedno słowo i dobrze wiedziałam kto je wypowiedział
- Ciekawska...- odwracając głowę w jego stronę nie zobaczyłam już nikogo, tylko puste miejsce. Czy to w ogóle jest możliwe ?! Mam jakieś problemy chyba...
Wracając do domu zastanawiałam się o czym mama chce ze mną tak pilnie porozmawiać...
- Maamo! Jestem - zastałam ją siedzącą w salonie, usiadłam na przeciwko niej i spodziewałam się najgorszego, ale ona miała minę jak najbardziej zadowoloną...
- Kochanie, czemu mi nie powiedziałaś, że macie bal w szkole?! - powiedziała tak podekscytowana jak nigdy...
- Bo chyba się na niego nie wybieram - powiedziałam cicho bo wiedziałam jaka będzie jej reakcja
- Zwariowałaś?!- tak jak mówiłam...
- Nie mam pary mamo - powiedziałam trochę zażenowana
- Napewno się ktoś znajdzie, bo chyba wpadłaś Chazowi w oko - mama zabawnie poruszyła brwiami na co się zaśmiałam
- Zobaczymy..
- A więc kiedy idziemy kupić sukienkę ?
- Może jutro ?
- Jak najbardziej. Tak się cieszę Rosę !- podeszła do mnie tuląc mnie do piersi. Była taka podekscytowana. Jeśli chodzi o kupno nowej sukienki to jestem jak najbardziej za !
***
Po zażyciu releksującej kąpieli, wyjęłam z biurka czysty zeszyt i na pierwszej stronie napisałam "wiersze". Postanowiłam też zrobić coś takiego, żeby przynajmniej na chwilę móc oderwać się od rzeczywistości lub właśnie pozbyć się bałaganu jaki mam w głowie. Postanowiłam napisać swoje pierwsze parę słów :
   ,, Apollo strzałę miłości dostał na jego nieszczęście, niestety, bo jego wybranka Dafne pełna nienawiści do niego była. Zakochany chciał się zbliżyć, ale Dafne tego nie chciała. Uciekała przed nim po górach i dolinach, a kiedy ją dogonił w drzewo laurowe się zmieniła, kłójąc serce chłopaka na wylot"
Nie dowierzałam, własnym oczom co własnie napisałam, ale nie było to aż takie złe a czasem lektury szkolne jak widać się przydają. Nie sądziłam, że jestem w stanie napisać coś takiego.... Schowałam zeszyt pod poduszkę i obiecałam sobie, że każdego wieczora będę zamieszczała tutaj swoje myśli.
___________________________________________
aaaaaa! Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Słowa o Apollo i Dafne są wymyślone przeze mnie :D . Odniosłam się tutaj do Mitologia Greckiej J. P. bo akurat omawiamy w szkole :D. Ale wracając chciałam podziękować za tak liczne wejścia, i komentarze (mogłoby być ciut więcej ale nie będę narzekać) i zapraszam też do komentowania , wyrażania swojej opinii :>. Zapraszam na NEXT ♥

poniedziałek, 7 września 2015

3. Blue Dress

- Rose wstawaj ! - mama zaczęła potrząsać moją ręką
- Mhm- to było jedyne na co było mnie stać w tamtej chwili... która w ogóle godzina ?!
- Rose! Wstawaj ! Dzisiaj masz szkołę!- a po tych słowach w mgnieniu oka zerwałam się z łóżka na równe nogi  i razem z mamą poszłam do kuchni na śniadanie, chociaż ani trochę nie byłam głodna.
- Zrobiłam dziś twoje ulubione tosty - mama z uśmiechem usiadła na przeciwko mnie podsuwając mi talerz z jedzeniem.
- Dziękuję, ale...
- Ale? - mama patrzyła na mnie tym karcącym wzrokiem, co dało mi do zrozumienia że i tak będę musiała to zjeść, ale mimo to zawsze można próbować...
- Nie mam ochoty- westchnęłam
- Kochanie, wiem, że się stresujesz, ale chyba nie chcesz, żebym przyjeżdżała po ciebie już w pierwszy dzień szkoły tylko dlatego, że zasłabłaś bo nie zjadłaś śniadania- jak to zawsze mama wygrała...więc czy chciałam czy też nie musiałam zjeść śniadanie tak czy tak.
- Cieszę się, że zmieniłaś zdanie - mama uśmiechnęła się z wyższością.
Po zjedzonym posiłku poszłam na górę i od razu skierowałam się do łazienki, aby umyć zęby i wykonać makijaż (podkład, pomadka i tusz do rzęs) . Po wykonaniu porannej toalety, weszłam do pokoju w poszukiwaniu ubrań. Nie wiedziałam za bardzo co mogłabym założyć, więc zdecydowałam się na czarny, top  z krótkim rękawem, jeansy z wysokim stanem i białe krótkie conversy. Włosy zostawiłam rozpuszczone, lekko pofalowane. Miałam jeszcze chwile więc usiadłam na łóżku i wywnioskowałam, że pójdę tam sama. Zawsze woziła mnie do szkoły mama, ale skoro zmieniam całe życie to czemu miałabym ominąć taki detal?
- Kochanie, ale na pewno? Zawsze cię zawoziłam ! - mama patrzyła na mnie z zmartwieniem wymalowanym na twarzy.
- Tak mamo, nie martw się. Dam sobie radę, obiecuję- uśmiechnęłam się i podeszłam ucałować ją w policzek.
- Do zobaczenia! Powodzenia !
- Pa! - krzyknęłam i wyszłam z domu.
Żeby dostać się do szkoły na czas musiałam jechać autobusem jak wszyscy inni.
*****
Kiedy stałam już przed wielkimi drzwiami ogromnej szkoły stres miał nade mną władzę, ale kiedyś w końcu tak czy inaczej musiałam wejść, więc teraz albo nigdy. Po przekroczeniu progu budynku, moim oczom ukazał się obraz uczniów ktorzy wszędzie się śpieszyli lub celowo próbowali się spóźnić na lekcje, byli też ci którzy już wychodzili ... Ja postanowiłam skierować się prosto do sali w której mam pierwszą lekcję. Gdy podeszłam pod klasę zobaczyłam więcej osób niż tylko moją klasę, poczułam, że przyciągłam sporą uwagę moją osobą, ze względu, iż jestem nowa w połowie roku szkolnego. Poczułam się strasznie niekomfortowo i zaczęłam się denerwować, do tego stopnia, że wszystko co miałam z rekach nagle z nich wyleciało. Nie zdązyłam kucnąć bo obok mnie zjawił się Chaz i pomogł mi wszystko pozbierać.
- Cześć Rose !
- Cześć Chaz, dziękuję za pomoc.
- Nie ma sprawy. Moja klasa ma z twoją łączenie, więc matematyki nie będzie dzisiaj na twoje szczęście- zaśmiał się na co ma mu zawtórowałam. - Chodź, przedstawię cię moim znajomym .
- okkeej. Przynajmniej będę już kogoś znała !
- Chłopaki, to jest Rose ! Opowiadałem wam o niej, moja sąsiadka.
- Witamy w naszej szzkole Rose - jeden z nich podszedł i ucałował wierzch mojej dłoni, na co ja jedyne się zarumieniłam.
- Tak, tak ja siedzę dzisiaj z Rose ! - Chaz objął mnie ramieniem i wszyscy poszliśmy do klasy. Przyznam, że jest bardzo przystojny ale nadal intryguje mnie chłopak  kawiarenki...
****
Po wyjściu ze szkoły odetchnęłam z ulgą, ale nie mogłam też narzekać bo w porównaniu z moją poprzednią szkołą tutaj mam niebo. Miałam kierować się prosto do domu, ale moje nogi zaniosły mnie totalnie gdzie indziej, Trafiłam do mojej kawiarenki w centrum, kiedy weszła zamówiłam moją ulubioną gorącą czekoladę i zajęłam moje stałe miejsce pod oknem. Upiłam łyk gorącej cieczy i uświadomiłam sobie patrząc w okno, że znalazłam się w tych samych okolicznościach co ostatnio. To samo miejsce, gorąca czekolada, taka sama pogoda i znów pada i kolejny raz ten sam chłopak. To dziwne, nawet bardzo, ale nie będę narzekać. On wygląda jak bardzo ładna zagadka, którą na pierwszy rzut oka ciężko rozszyfrować. Nie wiadomo co kryje się w jego wzroku i w głowie. Znów przyłapałam się, że cały czas na niego spoglądam, kiedy tylko spostrzegłam, że on złapał na tym mnie. Od razu odwróciłam wzrok w stronę szyby, ale za chwilę usłyszałam całkiem znajomy głos:
- Ten sam czas ...- chłopak uśmiechając się, wyszedł i zostawił mnie w osłupieniu. Czyżby myślał o tym samy co ja .. chyba że umie czytać w myślach.
**
Będąc już  domu zalegałam w salonie oglądając telewizor i jedząc mussli z jogurtem. Mama krzątała się po kuchni i zakładam, że coś gotowała na kolację. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi więc postanowiłam, że otworzę.
- Dzień Dobry !
- Cześć Rose- Chaz przywitał mnie i moją mamę, która była ubrana bardzo odświetnie
- Kochanie, idź się przebrać pani Sommers przyszla do nas z jej synem na kolację.
Nawet nie zdążyłam nic powiedzieć, poszłam na górę i chcąc czy też nie musiałam wybrać jaką sukienkę. Wybrałam niebieską na ramiączkach, przylegająca do ciała i do tego granatowe szpilki. Zeszłam na dół i zostałam od razu przywitana przez mamę Chaza.
- Słonko jak pięknie wyglądasz !
- Bardzo dziękuję pani Sommers- uścisnęłam ją tak jak ona mnie wcześniej
- Pięknie wyglądasz Rose - Chaz wstał od stołu, aby odsunąć dla mnie krzeszło na którym miałam zamiar usiąść, jej co za gentelman !
- Dziękuję Chaz.
_________________________________________________________________
Witam ! Prepraszam ! Dziękuję ! Przepraszam za takie opoźnienie ale musiałam wymyslać cały rozdział od nowa bo wcześniejszy zgubiłam :c. I dziękuję za tyle wyświetlen ponad 2 tysiące WOW ! STRASZNIE DZIĘKUJĘ ! :3 KOCHAM WAS ! i zapraszam dalej :)  ♥

piątek, 7 sierpnia 2015

Przepraszam i DZIĘKUJĘ!

witam na wstępie chciałam was bardzo ale ro bardzo przeprosić za to że jeszcze nie dodałam rozdziału ale to się zmieni bo mogę wam obiecać,że pojawi sie juz niebawem :). Chce usprawiedliwić się tym, że są wakacje i jak każdy chciałam z nim skorzystać ale teraz biorę sie juz do pracy. A podziękować chciałam za dokladnie 1597 wyświetleń! 😍 wow to naprawdę niesamowite ile osób czyta mojego bloga i go komentuje :). Oczywiście nadal zachęcam to wyrażania swojej opini w komentarzach i zapraszam na rozdział 3!

sobota, 11 lipca 2015

2.Neighbours

~ -Lepiej się zastanów czy warto!
- Nie wymądrzaj się, to że jesteś tu nowa nie czyni cię księżniczką kochanie.
- Brzydula.... Łamaga raczej... ~


Budząc się w sobotni poranek, myślałam o tym aby wyjść jak najszybciej z domu i poznać miasto. Chciałam zapomnieć o tym głupim śnie i zacząć wszystko od nowa, tak aby wydarzenia z przeszłości więcej nie miały miejsca w moim życiu. Po chwili namysłu postanowiłam, że pójdę zrobić śniadanie sobie i mamie, ale ku mojemu zdziwieniu, kiedy tylko przekroczyłam próg kuchni na stole stała już miska z malinowym budyniem, a obok karteczka, zapewne od mamy:
" Słońce, przepraszam, że nie mogę z tobą zjeść, ale muszę załatwić parę istotnych spraw. Pieniądze są w mojej szafce nocnej. Będę wieczorem. Baw się dobrze. Mama"
-Trudno, w takim razie zjem sama.- biorąc ostatnią łyżkę do buzi, odłożyłam miskę do zlewu. Następnie pomaszerowałam do pokoju, aby się ubrać. Wczoraj kupiłam sporo nowych ubrań, więc mam w czym wybierać. Po chwili zastanowienia zdecydowałam, że założę zwykłe jeansy oraz trampki, do tego biały top i ten długi sweterek, który miałam wczoraj na sobie. Włosy rozpuściłam i nałożyłam lekki makijaż, nic specjalnego, odrobina podkładu i delikatnie wytuszowane rzęsy. Wzięłam troche pieniędzy, jak pisała mama i wyszłam z domu. Tak jak się spodziewałam na dworze nie było zbyt ciepło, ale w końcu to dopiero marzec. Zamykałam już furtkę, kiedy poczułam czyjąś obecność.
- Cześć, jestem Chaz! - podskoczyłam lekko- Przepraszam jeśli cię przestraszyłem -lekko się zaśmiał - ale chciałem poznać bliżej moją sąsiadkę.- znów zachichotał.
- Hej.- lekko się uśmiechnęłam. - Ohhh to miłe z twojej strony Chaz. Jestem Rosę.- uścisnął moją dłoń po czym odwzajemnił uśmiech.
- Więc czy to nie ciebie widziałem wczoraj w centrum?
- Tak to prawdopodobnie byłam ja.
- Nie widziałem cię tu wcześniej, do jakiej szkoły chodzisz ?
- To pewnie dlatego, że jestem tu od wczoraj- lekko zachichotałam - Właśnie idę od poniedziałku do St. Lauren.- odpowiedziałam troszeczkę rozbawiona.
- Ohh no tak... To wiele wyjaśnia - podrapał się po karku i się zaśmiał - To może się spotkamy, bo też tam chodzę, dodam że niechętnie.
- No tak. -zaśmiałam się - przepraszam cię ale chciałam zapoznać się jeszcze z miastem, zanim pójdę do szkoły. No wiesz, nie chcę się zgubić -zaśmiałam się a Chaz mi zawtórował.
- No tak, to byłoby potworne! -zrobił ogromne oczy na co ja wybuchłam niekontrolowanym śmiechem - Chętnie bym cię oprowadził, ale mam już plany.
- Nic nie szkodzi, to zrozumiałe- machnęłam ręką - Cześć! -pomachałam mu na pożegnanie odchodząc od domu.
- Do zobaczenia Rose ! - krzyknął znikając za bramą swojego domu.
--------
Po godzinnym "zwiedzaniu", poszłam do centrum gdzie byłam wcześniej z mamą i zamówilam gorącą czekoladę. Czekając na kelnerkę, zajęłam miejsce przy oknie i spostrzegłam, że właśnie się rozpadało. Postanowiłam przeczekać to cudowne zjawisko... Czujecie ten sarkazm?. Kiedy dostałam swoją czekoladę, upiłam z niej łyk i mimowolnie się uśmiechnęłam. Zdałam sobie sprawę, że mogę zacząć wszystko na nowo z czystą kartą. Rozmyślając zauważyłam stolik na przeciwko mnie, przy ktorym siedział chłopak, ciężko myśląc. Wywnioskowałam to po ściągniętych brwiach i zmarszczonym czole. Swoją drogą był cholernie przystojny. Już stąd mogłam zobaczyć jego czekoladowe oczy. Zauważyłam też, że kąciki ust chłopaka drgnęły lekko ku górze i zdałam sobie sprawę, że mnie przyłapał, jak się na niego patrzyłam. Natychmiast odwróciłam głowę w drugą stronę, czułam jak moje policzki się palą, gdy znów na niego spojrzałam otrzymałam uśmiech, za który można byłoby umrzeć. Ponownie odwróciłam wzrok karcąc się w myślach za moją bezmyślność. Nigdy niczego nie potrafię się nauczyć, uhhg! Walnęłam się ręką w czoło, spotykając się z wymalowanym rozbawieniem na twarzy chłopaka. Nawet się nie zorientowałam, kiedy zjawił się obok mojego stolika.
- Nie myśl tak dużo - zachichotał, puszczając to słynne oczko. Nie zdążyłam nawet mu odpowiedzieć, bo zniknął już za drzwiami kafejki. Pomyślałam, że na mnie też już pora, więc poszłam zapłacić do kasy. Idąc do domu, spostrzegłam, że na ulicy zrobiło się straszliwie pusto, jedynie słychać było jeżdżące samochody. Powietrze po deszczu było takie świeże, ale postanowiłam przyspieszyć kroku, bo znów zanosiło się na solidny deszcz, a jakos nie miałam ochoty moknąć. Po 15 minutach byłam już w domu, a na zewnątrz znowu zaczęło padać. Mamy jeszcze nie było, a szczerze mówiąc trochę zgłodniałam. Znalazłam więc w książce telefonicznej numer najbliższej pizzerii i zamówilam małą pizzę ser, szynka, pieczarki. Czekając na dostawcę, poszłam do salonu i włączyłam telewizor, ale jak zwykle spotkałam się tylko z filmami przyrodniczymi. Zdecydowanie te filmy nie były moim punktem zainteresowań. Wyłączyłam telewizor i zobaczyłam samochód podjeżdżający pod mój dom z napisem "Valeria". Wyszłam, zapłaciłam za pizzę i miałam juz wracać do domu, ale zaciekawił mnie hałas dochodzący z domu Chaza. Stanęłam chwilkę i zauważyłam dwa czarne samochody stojące na jego podwórku co przypominało mi o jego planach. Kiedy zrobiło mi się już zimno, weszłam do domu i od razu zaczęłam zajadać się pizzą, której tak dawno juz nie jadłam. Po skończonym posiłku udałam się do mojego pokoju, gdzie zaległam na łóżku. Pomyślałam, że fajnie byłoby iść na taką imprezę, ale to przypomina mi o ty, że nigdy n takiej nie byłam bo nikt mnie nie zapraszał. Zrobiło sie bardzo późno, a mamy jeszcze nie było. W momencie kiedy chciałam iść się myć, zgasło światło. Wyglądając przez okno, zobaczyłam że to nie tylko mój problem, ale połowy osiedla. Schodząc do kuchni w poszukiwaniu świeczek, do moich uszu dotarł dźwięk dzwonka. Zastanawiało mnie tylko to kto postanowił mnie o tej porze odwiedzić, bo na pewno nie mama. Otworzyłam drzwi i ujrzałam Chaza chwiejącego się we wszystkie możliwe strony. Zaśmiałam się pod nosem wpuszczając go do środka,bo na dworze nieźle padło.
- Rosę! Przepraszam za najście, ale potrzepujemy trochę świeczek. Pożyczyłabyś?
- Tak, zaraz cos znajdę. Kiedy znalazłam pudełko świeczek, co było wielkim wyczynem, ponieważ nie wiedziałam gdzie się cokolwiek znajduje , a brak światła wcale nie pomagał.
- Proszę, twoje świeczki . - podałam mu pudełko, zapalając jedną w kuchni, tak że wreszcie było jasno.
- D-dziękuję Ro-Rosę. Będę twoim dłużnikiem - Chaz wychodząc potknął się jeszcze o próg na co tylko pokiwałam głową, śmiejąc się. Odprowadziłam go do bramy, a potem zniknął mi z pola widzenia. Będąc już u progu domu usłyszałam śmiechy:
- U Chaza chyba impreza się już skończyła- jakiś chłopak zaśmiał się, po czym reszta mu zawtórowała wchodząc do środka. Głos ten wydawał mi się znajomy, ale nie potrafiłam określić do kogo on należał. Również śmiejąc z trefnej uwagi nieznajomego przekroczyłam próg domu.
----
Było już zdecydowanie późno, więc postanowiłam iść w końcu się wykąpać. Wzięłam jedną świeczkę, nalewając sobie wodę do wanny. Kiedy tylko weszłam do gorącej wody, całe dzisiejsze zmęczenie odeszło.
- Jak nastrojowo...- zaśmiałam się sama do siebie po czym uderzyłam się w czoło z mojej własnej głupoty.
-----
Leżąc na łóżku już w piżamach,usłyszałam krzątanie się mojej mamy po domu, ktora wróciła jakieś pól godziny temu, a także obserwowałam przez okno imprezę Chaza przy świeczkach...chyba nie będę tego już komentować.
- Rose, jadłaś coś?- głos mamy rozbrzmiał w moich ustach, kiedy tylko weszła do pokoju.
-Hej, tak tak. Czemu tak długo cię nie było?-spytałam.
- Musiałam załatwić papiery związane z naszą przeprowadzką, twoją szkolą i byłam u taty.
-Ohhh. Byłam dzisiaj przejść się po mieście.-wtrąciłam.
- To świetnie! Zostało ci tylko jeszcze poznać sąsiadów.
- Powiedzmy, że jednego mam już z głowy....dosłownie mamo- zaśmiałam się i pokazałam jej co dzieje się w domu na przeciw naszego.
- To dobrze....chyba.- zaśmiała się, po czym pocałowała mnie w czoło i wyszła.
Zmęczona całym dniem padłam na łóżko przypominając sobie po kolei co dziś robiłam, aż do nieznajomego chłopaka.... Potem usnęłam.
-------------------------
Witam ! Oto 2 rozdział. Jak zwykle zachęcam do komentowania i wyrażania swoich szczerych opinii. Do następnego 😍

środa, 8 lipca 2015

1. New Place

Jestem właśnie w drodze do zupełnie obcego mi miejsca,aby rozpocząć nowe życie razem z mamą. Kupno mieszkania na Whestone było najlepszym wyjściem z tej całej sytuacji. Powodem przeprowadzki jest rozwód rodziców. Od zawsze w domu numerem 1 były awantury. Chyba nikt z nas nie miał siły,aby dalej udawać szczęśliwą rodzinkę. Postanowiłam wyprowadzić się z mamą, bo to ona zawsze przy mnie była kiedy kogoś potrzebowałam i zawsze mnie doceniała. Niestety nie mogę powiedzieć tego o tacie. Kocham go, ale ciężko jest mieszkać z osobą, ktora na każdym kroku cię krytykuje. Nawet próbowałam poprawić nasze relacje, ale bezskutecznie. Ciężko jest mi o tym myśleć, za każdym razem mam ochotę rozpłakać sie jak mała dziewczynka. Czasami mam wrażenie, że moją karą od Boga jest życie. Moje problemy nie kończą się na tylko tych w domu. W szkole, do której chodziłam nie było łatwo. Zawsze byłam obiektem kpin z zupełnie nieznanych mi przyczyn. Nigdy nic nikomu złego nie zrobiłam, wręcz przeciwnie, nigdy się w nic nie angażowałam. Byłam tam, ale równocześnie mnie nie było... - Rose ! Wysiadamy słońce -nagle głos mojej mamy wyrwał mnie z zamyślenia. - Wezmę bagaże,mamo. - kiedy wysiadłam przed moimi oczami malował się nie duży domek. Gdy weszłyśmy do środka wyglądał na bardzo przytulny. Kiedy weszłam na piętro zobaczyłam jeden pokój i łazienkę obok. Mama rozgościła się na dole, co oznacza, że ten pokój jest dla mnie. Mój pokój jest bardzo ładny. Na ścianach dominuje kolor liliowy, a meble są starannie dobrane do reszty wystroju. Zrobiło mi się troche przykro, bo to tata większość tutaj urządził. Niestety po raz kolejny dzisiaj mama wyrwała mnie z "transu" oznajmiając, żebym szybko się rozpakowała i zeszła na dół, bo idziemy na zakupy. A więc jak najszybciej mogłam, ułożyłam większość swoich ubrań do szafy, a kosmetyki zaniosłam do toalety obok. Ponieważ idziemy na miasto postanowiłam przebrać się w jeansowe spodenki, krotki czarny top, zarzucając na siebie dlugi sweterek oraz zmieniając buty na białe, przed kostkę conersy. - No nareszcie się doczekałam ! - mama pokiwała głową z niedowierzaniem i dosłownie wypchnęła mnie za drzwi, zamykając je za sobą na klucz. . - Mamo! Chciałam wsiąść sobie jabłko! - pisnęłam, na co mama się tylko zaśmiała. . - Zjemy na mieście. Narazie jedziemy do centrum. Od poniedziałku idziesz do nowej szkoły, musisz kupić sobie parę nowych ubrań, co ty na to? . - W sumie masz rację.... Ale z drugiej strony po co, skoro i tak będą się ze mnie wszyscy śmiać... . - Może tu będzie inaczej, Rose . . - Chyba chciałaś powiedzieć gorzej.- w zamian otrzymałam od mamy ciche westchnięcie. Wiem, że nie powinnam się tak zachowywać bo to nie jest jej wina, ale mam dość robienia sobie zbędnych nadzieji. Droga do centrum nie była tak krótka jak myślałam, ale kiedy w końcu dotarliśmy, poniósł nas szał zakupów. Oczywiście kupiłam więcej, niż zamierzałam, ale jestem zadowolona z tych wszystkich rzeczy. Zmęczone zakupami poszłyśmy do kafejki obok i obie zamówiliśmy kawę. Usiadłyśmy przy stoliku, a już za chwilę przed nami stało nasze zamówienie. Śmiałyśmy się i rozmawialiśmy o wszystkim co popadnie, ale za nic w świecie nie potrafiłam zignorować spojrzenia palącego mi dziurę w głowie. Kiedy się odwróciłam ujrzałam stolik dalej przy, ktorym siedziała grupka chłopaków i dziewczyn. Czułam się nieswojo dlatego poprosiłam mamę abyśmy jechali już do domu. Bałam się,że znów mogę zostać obiektem kpin. Mama nic nie pytając dopiła kawę i zabrała swoje zakupy. Kierując się w stronę wyjścia spotkałam się z życzliwym, ale ciekawskim spojrzeniem jednego z chłopaków ze stolika "ciekawskich". Nie będę narzekać...^^ -------------------------------------- Witam was :). Jeśli to czytacie to chciałam was powitać pierwszym rozdziałem mojego opowiadania "Brave". Jesli wydaje wam się że rozdział jest zbyt krotki lub macie jakies inne uwagi,proszę śmiało pisac o tym w komentarzach :). Jesli chcecie możecie również polecić mojego bloga innym blogerom lub znajomym, będę bardzo wdzięczna. Zapraszam w niedługim czasie na rozdział 2. ;*