*beep*
- Jasna cholera! Która jest godzina... - spojrzałam na zegarek i moim oczom ukazała się 4 nad ranem. Kto śmie budzić mnie o tej godzinie...
Od: Chaz
" Awaria jest w szkole od wczoraj. Zapomniałem Ci wczoraj powiedzieć. Przepraszam piękna ;) "
Świetnie wyczucie czasu Chaz... Każda dziewczyna uśmiechnęłaby się, gdyby ktoś ją tak nazwał, ale tak nie było w moim przypadku, bo zupełnie ktoś inny zaprzątał mi głowę. Niestety, pomimo moich starań nie udało mi się już zasnąć. Ubrałam szybko czarne rurki oraz szarą bluzę z kapturem i zeszłam do kuchni. Ale nadal było za wcześnie, żebym mogła cokolwiek zjeść, więc wypiłam tylko herbatę. Wzięłam klucze w kieszeń i po prostu wyszłam z domu kierując się w stronę centrum, nagle przed oczami pojawiła się pusta czerń....
Szłam, szłam i szłam cały czas prosto, już prawie doszłam do centrum, kiedy zauważyłam nieznaną mi uliczkę. Niepewnie w nią skręciłam, wyglądała na opustoszałą, tak jakby nikt tu nie był od wieków. Widać było, że nikt normalny tamtędy nie spaceruje, faktycznie nie było na niej, ani w domach żywej duszy. Byłam tam tylko ja, a przynajmniej taką miałam nadzieję. Z każdym kolejnym krokiem bałam się coraz bardziej, byłam już tak daleko, kiedy się obróciłam nie mogłam już nawet zobaczyć początku dróżki. Chciałam wracać, ale coś pchało mnie ciągle do przodu i to było zdecydowanie silniejsze ode mnie. Nie zastanawiając się, jakby automatycznie skręciłam w lewo, co było głupotą, ponieważ był to las, ale nie wycofałam się. Szłam dalej, coraz głębiej, ku mojemu zdziwieniu znalazłam koniec ścieżki, a razem z nią ogromną polanę pośrodku, której stało ogromne drzewo. Całą polanę otaczał gęsty las. Nie chciałam wracać, nie chciałam stamtąd uciekać. Podeszłam do drzewa i wspięłam się na nie. Usiadłam i badałam, każde miejsce z osobna, aż pouczułam pod poduszkami palców pewną nierówność. Zabrałam rękę i ujrzałam wyryte inicjały. Przez chwile poczułam ukłucie w sercu, jakby mogły napływ strachu spowodowany tym, że jednak nie byłam tutaj sama. Zaczęłam się tak gorączkowo rozglądać, że straciłam równowagę. Usłyszałam tylko czyjś głos: ,, Ciekawska" i nie widząc twarzy, wiedziałam do kogo należał....
***
- Siostro ! Ona się budzi ! - usłyszałam zapłakany głos, ale jednocześnie emitujący małą radością. Otwierając powoli oczy, przyzwyczaiłam je do światła i biały kolor na ścianach. Stały nad moim łóżkiem trzy osoby: mama, pielęgniarka i lekarz . Chwila... Co? Jak to ?!
- Spokojnie... Na początek...
-Halo Rose. - ktoś pomachał mi ręką na co się skrzywiłam lekko, bo wytrącił mnie z zamyśle, ale zareagowałam słysząc moje imię.
- Jak się pani czuje? - spytał lekarz
- Dobrze- zaśmiałam się trochę ironicznie, ale zaraz się poprawiłam- znaczy boli mnie trochę głowa, ale nie jest źle.
- W takim razie dobrze. Pamiętasz ile masz lat ?
- 16 lat - odpowiedziałam i po raz pierwszy spojrzałam na młodego, bardzo przystojnego lekarza.
- Wyglądasz na starszą- mruknął, ale i tak uslyszałam co wywołało u mnie niekontrolowany rumieniec, aż było mi głupio.
- Co pani pamięta z dzisiejszego dnia ?
- Pamiętam, że wstałam dość wcześnie, chyba około 4, ubrałam się i wyszłam z domu na spacer i... to tyle- właśnie uświadomiłam sobie, że to był jeden wielki sen, a mimo to nadal mam w głowie taki realistyczny obraz, aż ciężko w to uwierzyć...
- Dobrze, czyli niewiele pani pamięta- zaśmiał się cicho, co spowowdowało u mnie kolejną falę gorąca wędrującą na policzki - ale może pamiętasz co czułaś?
- Widziałam tylko czarny obraz, może lekki ból głowy ...
- Dobrze, dziękuję. Jeśli było to jednorazowe to prawdopodobnie nic wielkiego, wina stresu i zmęczenia. Będziesz mogła dzisiaj pod wieczór opuścić szpital, potrzebuje jeszcze paru badań. - doktor John uśmiechnął się i opuścił salę zastanawiając mnie w rozanieleniu na jego widok...
- Kochanie cieszę się, że nic Ci nie jest ! Martwiłam się córeczko- mama podeszła tuląc mnie do siebie. Przyznam trochę mi tego brakowało ostatnimi czasy, ostatnio jest taka zapracowana...
- Mamuś kocham Cię, ale dusisz mnie - zaśmiałam się, na co ona mi zawtórowała.
- No dobrze. Ubierz się skarbie, wstań pomogę Ci.
Razem z mamą poszłam zrobić wszystkie potrzebne badania. Dowiedziałyśmy się, że po odbiór wyników dopiero za trzy tygodnie... achhh ta nasza pomocna służba zdrowia...
Nareszcie poczułam ulgę, kiedy wyszłyśmy poza budynek szpitala, gdzie mogłam odetchnąć świeżym powietrzem, a nie szpitalnymi pokojami. Dopiero teraz postanowiłam spojrzeć na godzinę, 22.20. Długo to zeszło wszystko ...
- Chaz się o Ciebie martwił- mama nagle zaczęła rozmowę, której z jakiegoś powodu wolałam nie poruszać, wiem, że zależało jej na tym, abym była z Chazem, bardzo go lubiła, ale kiedy o nim myślałam, porównywałam go z pewną osobą... Nigdy jemu nie dorówna ...
***
- Mamo jestem zmęczona, nie chce już kolacji . Chciałabym iść spać .
- ... dobrze kochanie. Dobranoc .
Na łóżku leżał mój zeszyt, który nie dawno przeznaczyłam na wiersze, był trochę pogięty i lekko przykurzony... Nie rozumiem dlaczego, ale otworzyłam go i zostałam więcej niż ostatnio. W środku była karteczka na niej napis:
" SPRÓBUJ W DRUGĄ STRONĘ ;) "
I tak o to moje zdziwienie osiągnęło najwyższy szczyt...
________________________________________________
WIEM, ZABIJECIE MNIE :c. BARDZO BARDZO PRZEPRASZAM WAS KOCHANI ZA TAK DŁUGĄ NIEOBECNOŚĆ ALE CAŁY CZAS SZKOŁA I SZKOŁA I JESTEM WYKOŃCZONA :(. UDAŁO MI SIĘ NAPISAĆ ROZDZIAŁ JUŻ MAM NADZIEJĘ ŻE BĘDZIE WAM SIE PODOBAŁ <3. JESZCZE RAZ PRZEPRASZAM !!!! ... I PRACUJE NAD NASTEPNYM ! <3 :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz