niedziela, 20 marca 2016

6. Suprises

Budząc się wybiła godzina 10 rano, obok mnie ciągle leżał zeszyt. Bardzo mnie zastanawia co się z nim działo i jak ktoś go z powrotem tutaj położył. Nagle drzwi do pokoju się otworzyły, a w progu stanął Chaz że śniadaniem "co?!"
 - Chaz ! Hej! Co Ty tutaj robisz ? -zapytałam siedzibą i zaskoczona jego obecnością, zważając na to, że byłam w samej bieliznie.
 - Twoja mama mnie poprosiła, żebym przyszedł. Jak się czujesz piękna? -no jasne, mama. A ona pewnie już w pracy...
- Dziękuje za śniadanie Chaz, to miłe z twojej strony -usmiechnelam się lekko
 - Nie ma sprawy wszystko dla mojej dziewczyny.
- Dziewczyny? -zmarszczyłam brwi
- Czy chciałbys zostać moją dziewczyną Rose? -zapytał z taką nadzieją w oczach, nie potrafiłam mu odmówić, a pozatym lubilam Chaza.
- Tak Chaz, chciałabym- nie wiem czy dobrze zrobiłam...
Nie zdazylam nic więcej powiedzieć, bo od razu zaatakował mnie swoimi ustami.
- Cieszę się, że mogę Cię mieć Rose- powiedział z tyloma uczuciami, że łzy stanęły mi w oczach , to było szczere. Nie mogłam nic więcej zrobić jak tylko przytulic się do niego, zatkało mnie, ale nie mam pewności czy że szczęścia czy dlatego, że się obawialam...

***
 Właśnie się szykuje na randkę z Chazem, nie denerwuje się, cieszę się. Założyłam czarne jeansy z dziurami na kolanach czerwony croptop oraz czarna marynarkę + czarne czułenka. Włosy zostawiłam rozpuszczone. No to idę ... **
- Cześć słońce - przyciągnął mnie do siebie i wpił się w moje usta.
 - Cześć Chaz- uśmiechnęłam się lekko i chcąc czy też nie odwzajemniłam pocałunek .Kiedy weszliśmy do domu było bardzo cicho , a jedyne światło dochodziło z salonu. Było bardzo romantycznie, świece były porozstawiane prawie wszędzie, dawały przyjemny najstrój. Zaprowadził nas do stołu, gdzie czekało cudownie wyglądające sphagetti. Muszę przyznać, że bardzo się postarał , byłam zaskoczona. Cały wieczór rozmiawialiśmy o szkole, o "nas" i o zainteresowaniach Chaza, nie powiem bo interesuje się ciekawymi rzeczami, ale ja nie zawiele miałam do powiedzenia. Byłam zmęczona tym wieczorem, miałobyć fajnie, a nie mogę tego tak do końca stwierdzić. Zauważyłam też, kiedy Chaz oprowadzał mnie po swoim domu, że nie brak mu niczego, kolokwialnie mówiąc, jest obrzydliwie bogaty. Nie mogłam już dłużej wytrzymać, więc musiałam wymyślić jakiś pretekst aby się wyrwać z tego spotkania, jak najszybciej jest to możliwe, bo inaczej już piąty raz zostanę uraczona opowieścią jak to Chaz wygrywa w bójce, trochę żenada ale widać, że chce mi zaimponować. Dam mu jeszcze szansę, ale dzisiaj mam już dość :
- Miło było dzisiaj Chaz, dziękuję ci za pyszną kolację, ale muszę już iść
- Dobrze, pozwól że odprowadzę Cię do drzwi
- Pa - lekko ucałowałam go w policzek i wyszłam.

Wchodząc do domu od razu skierowałam się do swojego pokoju, przebrałam się w jakieś podarte jeansy, koszulkę, założyłam czarną bluze i sportowe buty. Napisałam mamie kartkę, ze wychodze. Tak naprawdę jeszcze nie wiedziałam, gdzie pójdę, chciałam odreagować, czułam się znużona tym spotkaniem, i miałam okropne wyrzuty sumienia. Nie przemyślałam, zgadzając się na bycie jego dziewczyną. Nie chcę, go teraz zranić, to nie jest do mnie podobne. A teraz widzę, że nie pasujemy do siebie, chociaż ma wszystko czego zawsze chciałam w życiu. Jest kochany, opiekuńczy , nie biedny ale nie dla mnie. I być może wydaje mi się tak dlatego, że zupełnie ktoś inny zaprząta mi w tej chwili głowę. Tak, idzie przed mną, właśnie w tym momencie, po stronie ulicy widać jego cień krzywki wystającej spod kaptura, idzie i wydaję się to być najbardziej perfekcyjna rzecz, chociaż On tylko idzie. Mam wrażenie, że go sledze, ale ja za nim podążam tylko, przypadkiem w tą samą stronę. Nie potrafię skręcić w inną uliczkę niż ta, po której stąpał chłopak, dla mnie nie zwyczajny, ale intrygujący i tajemniczy. Nagle przede mną zajaśniał ogromny napis, kafejki, tylko jest jeden problem, ja tutaj nigdy nie byłam i nie mam pojęcia jak wrócić... Weszłam do środka, rozejżałam sie, było bardzo przyjemnie, zajęłam miejsce pod oknem w wielkim fotelu i zamówiłam gorącą czekoladę. Sięgnęłam do kieszeni bluzy, i wyjęłam z niej zwinięty w rolkę zeszyt, tak ten który sł€ży mi to mojego marnego pisania poezji. Więc zaczynamy :

                         ,, Idę za Tobą, nie wiedzieć czemu.
                            Idę za Tobą, ale nie żywa.
                            Idę za Tobą i w końcu ustaje.
                            bo świat jest za mały na nas oboje"

Siedzę i przyglądam się na to co napisałam i wiem, że wylałam tu całe swoje uczucia, i podoba mi się to. Jak na mój drugi wiersz to nie jest tragicznie. Ciagle patrzyłam na swój zeszyt, nawet nie zauważyłam kiedy wypiłam cały swój napój, który zamówiłam. Rozglądając się, zauważyłam, że zostałam tylko ja i On w tej małej kawiarence. Jak zawsze siedział zamyślony wyglądając perfekcyjnie. Nawet z zmarszczką na czole. Kiedy mu się tak przyglądałam on nagle podniósł głowę, pozwolił mi zobaczyć chytry uśmieszek i na moje policzki wkradły się rumieńce, nie pozwolono mi nawet zakodować co się dzieje, bo na moje uszy wylał się szlachetny miód:
- Cześć piękna ;)

__________________________________________--
PRZEPRASZAM ! PRZEPRASZAM! PRZEPRASZAM! Długo mnie nie było wiem, głupio mi ale jest ! NARESZCIE! sami rozumiecie szkoła, błagam o wybaczenie ;3 <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz